Wakacje rodzinne to wielka szkoła kompromisów. My dorośli godzimy się na to, by stać godzinami przy każdym motylku i robić zdjęcia z komercyjnymi przebierańcami. Dzieci natomiast uczą się zwiedzania "za drzwiami". Dzięki pewnym kompromisom my uczymy się cieszyć ze zdjęcia z misiem, a dzieci uczą się doszukiwać ciekawostek w sztuce i miejscach historycznych.
Poniżej podam kilka sposobów, które uczyniły znośnym zwiedzanie "za drzwiami" z dziećmi.
Nie będę tu szerzej opisywać takich oczywistości jak:
- w miarę możliwości zwiedzanie zaczynamy od "dorosłych" atrakcji, kiedy wszyscy są w miarę wypoczęci, czyści i syci;
- zabieramy ze sobą niekruszące się przekąski i napoje w bidonach;
- zaczynamy od toalety, co i tak nie gwarantuje "wycieczki w trakcie";
- dopiero przy trzecim ataku znużenia powracamy do tematu następnej obiecanej atrakcji.
Wielkim hitem tegorocznych wakacji było u nas samodzielne otwieranie drzwi, próba doskoczenia do klamki, szukanie windy itp. Zadowolone z siebie dziecko chętnie wchodzi dalej.
Hitem nr 2 okazało się liczenie schodów, okien itp. Nie wiem dlaczego, ale dzieci przykładały masę energii do liczenia i późniejszego notowania na materiałach z punktów informacji turystycznej stosownych danych. Tym sposobem wiemy "już na pewno", że schodów na wieżę w Przemyślu nie jest "około 200" tylko dokładnie 247.
Rewelacja nr 3 odszukiwanie na ikonach, obrazach w rzeźbach zobrazowania swoich imienników. Z powodów oczywistych najszybciej znudziło się to naszej Marii i Mikołajowi. Sztuka cerkiewna ma bowiem swoich "faworytów". Tosi wystarczył Antoni".
Atrakcja nr 4 czyli wszystko co jest poniżej obrazów: we wnękach, okienkach, kontaktach, szufladkach. Tu rewelacją okazała się np. prezentacja obrazów Beksińskiego w szufladach oraz wszelkie lampy i gaśnice.
Ułatwienie nr 5 to możliwość zabierania ze sobą zabawek lub zdobytych legalnie skarbów. Warto mieć ze sobą plecaczek, wiaderko po śledziach czy torebkę po bułkach na zebranie suchych kwiatków, pojedynczych skrzydełek motyli, piórek, szkiełek, szyszek, pestek, kijków czy kamieni.
Rozwiązanie nr 6 przekierowanie uwagi czyli ja fotografuję to co mnie interesuje, a dziecko ogląda coś obok, coś dalej, wyżej, niżej. Słowem jeśli dziecko samo się nie zainteresuje obiektami z pkt nr 4 trzeba mu w tym pomóc.
Sposób nr 7 to już wyższa szkoła jazdy - zadajemy zagadki, stawiamy zadania. Symbolika św. Piotra po trzech obrazach przestaje być wystarczająca i sami musimy się często dokształcić w rozpoznawaniu pozostałych postaci "na ścianach". Prostsze jest polecenie wyszukania obrazów i rzeźb ze zwierzętami, dziećmi, aniołami. Starszaki z wielkim zaangażowaniem kaligrafowały w księgach pamiątkowych i przygotowały prośby modlitewne.
Rozwiązanie nr 8 - wstyd powiedzieć? Zabawa w chowanego...
Generalnie trzeba w każdym miejscu i czasie szukać nowych rozwiązań i nie poddawać się, nie rezygnować z siebie i oswajać maluchy ze sztuką na tyle na ile jest to możliwe.
Powodzenia!
Na podstawie wizyty w Rzeszowie, Sanoku i Przemyślu.