|
użytkownik portalu
|
|
Mój mąż jest w tym genialny. Najpierw wymyślił "karę" dla dziecka, które nie garnęło sie do wyjścia do przedszkola: "Jak zaraz sie nie ubierzesz, to nie pójdziesz do przedszkola". Do dziś często działa zmodyfikowane do "to Cię wypiszĘ z przedszkola", "PoproszĘ Panią dyrektor, żeby Cię dała do grupy żlobkowej, gdzie pomaga się dzieciom w ubieraniu".
W domu hitem jest "Bo za karę nie będziesz myć zębów", "Bo pójdziesz spać bez kąpieli, jak brudas".
Nadszedł kolejny etap szkoła. masakra. Dziecko, które normalnie uwielbia siedzieć godzinami pisząc listy, rysując, wykonując zaproszenia na domowe przyjęcia, bawić sie w szkołę prosząc "mamo, powiedz mi jaką literkę mogę teraz pisać?", broni się przed odrabianiem lekcji. Nie potrafię powiedzieć dlaczego. wije się jak piskorz, wylewa hektolitry łez, tupie, burmuszy się, krzyczy itd. Wszyscy jej przeszkadzają. nikt nie może być w pokoju gdzie ona, nikt nie może być przy mnie jak do niej mówię- masakra. Nie wiedziałam już o co chodzi. Przychodzi mąż mój ukochany:
"Za karę nie możesz odrabiać lekcji.
??????
Tak, pójdziesz, do szkoły i powiesz Pani, że nie chciałaś odrabiać lekcji, że to za dużo, że dlatego się na nas złościłaś i dostałaś karę taką że nie możesz odrabiać lekcji.
?????????????????????????????? Tato? Proszę, nie.
???? No to się zastanowię??? ok, pozwolę Ci odrabiać lekcje, jak przeprosisz wszystkich na których krzyczałaś.
I ZNÓW MAM MOJE DZIECKO!!!