Nie chcę się już wdawać w wielkie dyskusje nad sensem reform
edukacyjnych... ale muszę.
Muszę podać choć dwa przykłady tego co mnie "rozwaliło" i co mnie
mobilizuje nad poszukiwaniem rozwiązania sytuacji.
(Nie)skromnie moja córka 1, należy do grupy dzieci uzdolnionych,
(prze)ambitnych, pomocnych, radosnych i bardzo otwartych. Trafiła do szkoły
(już musiała) i powoli spuszcza się z niej powietrze. Nie ma jeszcze tragedii,
ale ja "widzę krok dalej". Dziecko reaguje entuzjastycznie na każda
prośbę czy propozycje nauczycielki. Niemniej przychodzi coraz częściej z tonem
"zblazowania" czy "poddania się".
Córka 2 otwarta, kreatywna, empatyczna, odważna, uzdolniona artystycznie, nie
zawsze zdyscyplinowana (jeszcze ;)) Wraca do domu (ta jak starsza rok temu) z
przedszkola i nokautuje nas rewelacjami z życia przedszkolnego z siłą i
zasięgiem karabinu maszynowego.
Przykład 1. Ta sama impreza - występy.
szkolniak: PIĄTEK Zgłosiłam się do recytacji. Muszę się nauczyć na pn tekstu bo
Pani obiecała, że w tym tygodniu poćwiczymy już sposób recytowania. ŚRODA Mamo
Pani, mówi że nie będzie szła z całą klasą do domu kultury, bo to pewnie potrwa
dużo czasu i żebyście Wy mnie zaprowadzili. (występuje 5 osób z klasy)
PIĄTEK: Pani nie zależy bo powiedziała, że nie ma czasu z nami ćwiczyć,
nie wiem jak mam się ubrać, w ogóle bez sensu.
przedszkolak: PIĄTEK Super spotkam się z 1, Pani mnie też wybrała, będziemy
razem występować tu moja część tekstu, mamy powtórzyć tekst w domu, bo będziemy
ćwiczyć w przedszkolu w poniedziałek. PONIEDZIAŁEK: ćwiczyłam z dziećmi i
dobrze nam idzie. WTOREK: Pani nas pochwaliła.ŚRODA: Pani powiedziała, że
świetnie nam idzie, więc nauczymy się jeszcze piosenki. CZWARTEK: Pani
powiedziała, żebyśmy się ubrali na galowo. W domu kultury mamy być na godzinę
11, pójdziemy całą grupą tam będzie ....to i tamto PIĄTEK: Mamo pamiętaj o
stroju, zaśpiewać Ci piosenkę?
Święto Niepodległości
szkolniak: dostała zadanie domowe "dowiedzieć się czegoś o j Piłsudskim, a
potem dostała szóstkę za to, że przyniosła książkę o Piłsudskim (czyli to ja
dostałam szóstkę, bo kiedyś tę książkę kupiłam), nie miała okazji zaprezentować
wiedzy (nikt w klasie nie miał takiej możliwości). Pani poprosiła o
przywiezienie pamiątek z Sulejówka.Dziecko zbierało wszystko co się dało, zaniosło
m.in. kartki już ze znaczkami do wysłania... i co? "W ogóle nie wiem po co
mnie pani prosiła o te pamiątki, nie chciała z nami zaadresować kartek, nie
była nimi zainteresowana. Nie nie rozmawialiśmy o święcie. Dasz mi białą
plastelinę to zrobię godło Polski bo czerwone tlo sobie wykleiłam kulkami z
bibuły...
przedszkolak: przez cały tydzień wcześniej znosiła nowe rewelacje: wywiesimy
flagę, kolorowaliśmy godło, będziemy robić kotyliony. Zaniosła pamiątki tak jak
starsza siostra i co? Pani się ucieszyła, część kartek wysłali, część powiesili
na tablicy, porozmawiali o święcie, dzieci zaprezentowały swoją wiedzę...
Czy tylko ja widzę to , że szkoła zabija, depcze dziecięcą chęć, potrzebę
poznawania świata? Radość...
Ja rozumiem Panią w szkole, na prawdę- 25 osób w klasie, dzieci z różnymi
problemami, program do zrealizowania, przerwy
ale.... W przedszkolu, 25 dzieci w grupie, dzieci z różnymi problemami jw.
program do zrealizowania jw. obowiązkowe spacery
chyba jednak system
mam nadzieję, jednak, że przy naszej pomocy, dzieci będą nadal się cieszyć
mogąc coś poznawać, współtworzyć, pomagać innym, dzielić się, nie poprzestawać
na szarości
przedszkole a co dalej...?