Owszem, robiłam to, co mi nakazano. Słuchałam się pani, sprzątałam po skończonej zabawie, myłam ręce po przyjściu ze spaceru. Nie do końca wiedziałam, po co to robię, jednak nauczono mnie, że tak trzeba. To trwało latami, jak automat wykonywałam polecenia rodziców, nauczycieli, pracodawców. Czy tego chcemy tak naprawdę od swoich dzieci? Pragniemy, aby były kreatywne, mądre, miały przyjaciół. Chcielibyśmy też, żeby pięknie rysowały, czytały książki i do tego chętnie brały udział w zajęciach ruchowych. Jednak nie zawsze są to pragnienia dzieci, a nasze własne. To, czego my naprawdę chcemy, często tłumimy, bo tak nas niestety nauczono. Wiemy, że mamy być dobrymi ludźmi, ale co to właściwie znaczy? Wiemy, że wielu rzeczy nie wypada robić… ale dlaczego? Często zabraniamy coś dziecku, nakazujemy, ale gdyby się zastanowić, czym się wtedy kierujemy, okazuje się, że nie zawsze chodzi nam tu o nie, a…o nas samych.
Przytoczę pewien przykład. Wyobraź sobie: jest wieczorowa pora. Odebrałaś dziecko z przedszkola, zjedliście kolację. Z błogim wyrazem twarzy kładziesz się, trzymając w dłoni rewelacyjną książkę. Twoja pociecha bawi się obok, wymyślając sobie kolejną fantastyczną zabawę. Nagle słyszysz rozdzierający krzyk. Nie, to śpiew, ale w wykonaniu Twojej pociechy brzmi to makabrycznie. Z irytacją powoli przechodzącą we wściekłość, krzyczysz na dziecko, nakazujesz bawić się w ciszy albo najlepiej natychmiast iść spać, a Ty...nie potrafisz już wrócić do swojej lektury. Śpiew zamienia się w pochlipywanie, ze złością przeplataną wyrzutami sumienia stwierdzasz, że nie tak wyobrażałaś sobie swoje życie rodzinne.
Pomyślmy teraz, co się wydarzyło.
- Dziecko zostało ukarane krzykiem.
- Za co? Za dobrą zabawę.
- Dlaczego? Bo Ty nie miałaś ochoty spędzać czasu w hałasie.
- Ponowię pytanie: dlaczego? A dlatego, że miałaś potrzebę odpoczynku.
- A Twoje dziecko? Potrzebę zabawy.
Tak, to potrzeby odgrywają główną rolę w naszym życiu. Chcemy być akceptowani, zrozumiani, docenieni. To wszystko kieruje naszymi działaniami. Chcemy być szczęśliwi, jednak nie zawsze wiemy, jak to osiągnąć i działamy na ślepo, czasem w rozpaczy, nierzadko raniąc swoich najbliższych, chociaż nie zdajemy sobie z tego sprawy. Próbujemy rozmawiać z ludźmi, ale tak naprawdę nie rozumiemy, co do nas mówią, bo nasz odbiór jest zafałszowany.
Porozumienie Bez Przemocy uświadamia nam to wszystko. Podręcznik Marshalla Rosenberga pomaga nam zrozumieć, jak wiele błędów popełnialiśmy do tej pory. Pokazuje nam, że gdzieś utraciliśmy empatię, a w zamian za to oceniamy, krytykujemy, mamy nadzieję, że ktoś spełni nasze oczekiwania. Ba, wręcz wymagamy tego. Dowiadujemy się, jak porozumiewać się tak, by nie ranić ani siebie, ani innych, odrzucając wyuczone schematy i otwierając się na siebie i innych.
Nonviolent Communication (NVC), bo tak brzmi oryginalna nazwa PBP, opisuje cztery elementy pomagające nam to osiągnąć:
- Spostrzeganie, czyli rozejrzenie się w sytuacji bez jakiejkolwiek oceny, wydawania osądów
- Zdefiniowanie uczuć, jakie wiążą się z tą sytuacją
- Wyrażenie potrzeb, które kryją się za tymi uczuciami
- Wyrażenie prośby do osoby, z którą się komunikujemy, czy poprzez swoje działanie może spełnić naszą potrzebę.
Dzieci kochają nas bezgranicznie. Cokolwiek nieprzyjemnego robią, to nie po to, by nam uprzykrzyć życie. Jak zdamy sobie z tego sprawę, zapewne łaskawiej na nie spojrzymy.
NVC to praktyczne wskazówki, jak się komunikować, jak docierać do swoich pragnień i pragnień naszych bliskich. Czy to oznacza, że teraz powinniśmy sztywno rozmawiać metodą czterech kroków? Oczywiście, że nie. One są tylko czymś, co ma nas nakierować, co może nam pomóc w codziennym treningu, bacznym obserwowaniu siebie, jak i uważnym słuchaniu tego, co mówią do nas inni.
Co w takim razie powinniśmy uczynić teraz? Należy przede wszystkim zdać sobie sprawę, że Porozumienie Bez Przemocy to nie klasyczna metoda. To proces, oparty na wglądzie w siebie, na zrozumieniu siebie, dzięki czemu będziemy potrafili zrozumieć również nasze dzieci. To ciężka praca, jednak opłacalna, bo uwalnia nas od wielu negatywnych emocji, za których pojawienie się obwiniamy często najbliższych. Jak rozmawiać ze swoim dzieckiem? Dwulatek jest za mały, by zawile mu tłumaczyć, jakie mamy potrzeby i jeszcze wypytywać o jego. Jednak krótkie komunikaty, pokazujące, że nie chcesz, nie możesz się na coś zgodzić i wyjaśnienie, dlaczego tak się dzieje, wystarczą. Nie musisz się zgadzać na wszystko, bo Twój malec chce wszystkiego sam doświadczać. Jednak okaż mu zrozumienie, a na pewno odwdzięczy się szacunkiem do Ciebie i Twoich potrzeb.