"Zostanę dawcą nasienia za małą zapłatą. Oferta skierowana do każdej pani, która chce mieć dzidziusia, a jej partner jest bezpłodny. Za większą odpłatą zapłodnię naturalnie, chyba że kobieta jest ładna to taniej... Ja: 41 lat, niebieskooki łysiejący blondyn, co zmienia poglądy, wzrost 174 cm, waga 73 kg, sylwetka ciała sportowa." - takie ogłoszenia można znaleźć codziennie na forach popularnych portali informacyjnych. Niektórych mogą śmieszyć, innych wprowadzać w zażenowanie, ale są również osoby, które poszukują ich w nadziei na własne dziecko.
Szacuje się, że miesięcznie co najmniej 4 kobiety zgłaszają się do jednej z warszawskich klinik w celu skorzystania ze sztucznego zapłodnienia nasieniem od anonimowego dawcy. W Polsce nie ma możliwości, aby samotnej kobiecie pozwolono skorzystać z banku spermy, dlatego wiele pań dogaduje się z potencjalnymi kandydatami za pośrednictwem Internetu. Ile ich jest? Dlaczego się na to decydują? Na te i inne pytania będziemy szukać odpowiedzi, a pomogą nam w tym Halina i Monika - dwie kobiety, które pragną za wszelką cenę zostać matkami.
Poszukiwany blondyn, co zmienia poglądy…
Optymistycznie nastawiona do ludzi i świata Halina regularnie buszuje w Internecie, poszukując odpowiedniego materiału genetycznego dla swojego przyszłego dziecka.-Oddałabym królestwo za spermę - śmieje się 38-letnia księgowa. Dwa lata temu mąż zostawił ją - jak sama mówi - "dla młodszej dziuni". Halina i Janusz nie posiadali potomstwa. - Mąż nie lubił nigdy dzieci i wiedziałam o tym przed ślubem. Wtedy taki układ mi odpowiadał, jednak co można wiedzieć, gdy ma się 20 lat - mówi kobieta. O dziwo takie "łowy w sieci" dla Haliny nie skończyły się nigdy żadnym spotkaniem. - Bałabym się chyba, że dziecko ze spermy przypadkowego partnera będzie chore. W dobrej klinice bezpłodności przeprowadza się jakieś badania, selekcjonuje się wnikliwie kandydatów - tłumaczy kobieta. Choć Halina posiada pieniądze na zabieg inseminacji, niestety, polskie prawo na to nie pozwala. Samotnej kobiecie nie wolno korzystać z usług banku spermy, ponieważ dziecko musi mieć ojca i matkę. Dlatego Halina może jedynie szukać "pana z ogłoszenia". Jednak na razie ta opcja to dla niej ostateczność.
Chcę mieć dziecko!
Nie tylko Halina znalazła się w sytuacji patowej. Dla 24-letniej Moniki dzieci zawsze były największą wartością w życiu. Wyszła za mąż zaraz po maturze z nadzieją, że tuż po ślubie pojawią się w ich życiu dzieci. Przez pierwszy rok małżeństwa była szczęśliwa, ale ciągle miała wrażenie, że jej czegoś brakuje. - Wydawało mi się, że kocham i jestem kochana. Jednak zaczęliśmy się z mężem powoli oddalać się od siebie, gdy mimo upływającego czasu nie pojawiało się dziecko. On był pochłonięty robieniem kariery, ja starałam się jak najczęściej wychodzić z koleżankami - wspomina Monika. Półtora roku po ślubie okazało się, że Marek jest bezpłodny. - To był szok! Nie mogłam się otrząsnąć - dodaje kobieta. Mimo przeciwności losu Monika postanowiła walczyć o swoje małżeństwo i żyć dalej. W międzyczasie kilkakrotnie próbowała przekonać swojego partnera do adopcji lub skorzystania z dawcy spermy. - Byłam nawet w takiej klinice, która zajmuje się leczeniem bezpłodności. Lekarz zapewniał mnie, że można wybrać dawcę, który będzie miał cechy jak najbardziej zbieżne z cechami ojca dziecka. Można było wybrać wzrost, kolor oczu i włosów, grupę krwi. Jednak Marek nie chciał o tym słyszeć i zabronił mi tam chodzić - mówi z żalem. Od tamtej pory minęły już cztery lata. Monika nigdy więcej nie poruszyła tego tematu z mężem, ale czuje pustkę w swoim życiu. Staram się zająć życiem zawodowym, spotkaniami ze znajomymi, ale wszyscy wkoło się rozmnażają, a ja wiem, że u nas to nigdy nie nastąpi. To boli chyba najbardziej. Mam nadzieję, że Marek zmięknie za kilka lat… - mówi z nadzieją niespełniona matka, która przyznaje się do tego, że ukradkiem cały czas przegląda internetowe ogłoszenia mężczyzn oferujących swoją spermę w zamian za pieniądze.
Łatwa kasa?
Jest wiele kobiet, które znajdują się w podobnym położeniu jak Halina czy Monika.. Chęć posiadania dziecka jest tak wielka, że wszelkie utrudnienia związane z procedurą zabiegu są dla nich prawie niewidoczne. Z instynktem macierzyńskim nie da się wygrać, to jasne. Ale co skłania dawców do oddawania własnego nasienia? Wielu panów twierdzi, że zdecydowali się na zabieg, ponieważ chce pomóc nieszczęśliwym małżeństwom. Jednak najczęściej do placówek zgłaszają się studenci, którzy chcą dorobić parę groszy. Na dawstwie nasienia można zarobić nawet kilkaset złotych. Dlatego wielu młodych mężczyzn myśli, że to łatwa kasa. Jednak później okazuje się, w jakim są błędzie. Tylko co ósmy dawca okazuje się godny, by zamrozić jego nasienie i przekazać dalej. Każdy kandydat jest szczegółowo badany. Wykonywany jest seminogram w celu zbadania jakości nasienia. Następnym etapem są badania biochemiczne. Oddaje się krew do badań w kierunku chorób infekcyjnych i przenoszonych drogą płciową (HIV, HCV, OWA, HBS, CMIgM). Oznacza się również grupę krwi. Potencjalni dawcy muszą przedstawić przynajmniej świadectwo maturalne. Trzeba też wziąć pod uwagę fakt, że 500 zł łatwo przepuścić, a po podpisaniu umowy cywilno-prawnej z bankiem nasienia nie można się już rozmyślić. Materiału genetycznego dawcy nigdy się nie niszczy ze względu na jego deficytowy charakter. Z tych kilku powodów banki spermy nie są tak oblegane, jakby się mogło wydawać, a wielu panów woli oferować swoje usługi bez pośredników. Dlatego wiele klinik w naszym kraju musi sprowadzać nasienie z Danii, Francji, a nawet z Afryki.
Aneta Guzik – specjalistka ds. komunikacji
Oddane nasienie i co dalej?
Wpływu sytuacji dawstwa spermy na psychikę mężczyzny nie da się jednoznacznie określić – jest to kwestia niesłychanie skomplikowana. Zależy od wielu czynników, m.in. kultury, wzorców rodzinnych, ale nade wszystko od cech osobowościowych dawcy. Ten wpływ może zmieniać się w czasie. Jeśli na początku mężczyźnie chodziło tylko o możliwość zarobku kilkuset złotych (motywacja finansowa jest główną przyczyną, dla której mężczyźni decydują się na „zasilenie” banku spermy), z biegiem lat – który pociąga przecież za sobą zmianę priorytetów – mogą dojść do głosu wątpliwości, wyrzuty sumienia czy zwykła ciekawość podsycana wyobraźnią („ to dziecko ma teraz ok. 20 lat, mogło pójść na studia, ciekawe, czy wie o mnie, jak mu się wiedzie…”). Tak drastyczna ingerencja w prawo natury, jaką jest oddzielenie płodności od odpowiedzialności za jej „ciąg dalszy”, może przynieść różne skutki. Dlatego warto zastanowić się trzy razy przed zdecydowaniem się na tę pozornie łatwą formę podreperowania budżetu. |
||||
1001 pytań i odpowiedzi na kazdy temat. Jeżeli chcesz się dowiedzieć więcej zajrzyj tutaj.