sezon festynowy
05.06.2013
Sezon festynowy w pełni. Jak zwykle skrupulatnie dopieram imprezy, bo wiele z nich choć z założenia są rodzinne czy ekologiczne, to nie wiele mają z tym wspólnego.
Jaki to jest festyn rodzinny, gdzie przychodząc z gromadką dzieci w zasadzie napotykasz tylko na kiermasz i płatne dmuchańce czyli naciągańce. Po takiej "imprezie" integracja rodzinna mocno kuleje. Dzieci niezadowolone, że nie skorzystały jeszcze z TEGO i TAMTEGO. Rodzice spłukani, umazani kolorową watą cukrową i resztkami farby do twarzy po tym jak balonik uciekł.
Ciekawe są też impresy eko okraszone stoiskami ekoproduktami i/lub kiełbaską na plastikowych tackach. Dlatego z roku na rok z coraz większą asertywnością podchodzę do imprez w plenerze. Jeśli piknik rodzinny, to na własnych kocach, jeśli przekąski to "nie plastikowe".
Moim eko faworytem w moim regionie w tym roku, jak do tej pory jest piknik rodzinny, gdzie jedliśmy zdrowo na kocykach, a dzieci bawiły się swobodnie na świeżym powietrzu nie narażone na pokusy typu lizaki, wata cukrowa i chipsy. Atrakcją dla dzieci były proste, dobrze zorganizowane ale sprawdzone zabawy typu gra w mega bierki (posłużyły potem jako kije na kiełbaski do ogniska), strącanie piłeczką wieży z puszek, czy puszczanie olbrzymich baniek mydlanych.
A jeśli chodzi o rodzinny charakter imprezy to od wielu lat moim faworytem jest festyn na dzień dziecka w Gietrzwałdzie. Dobrze spędzony rodzinnie czas, wiele atrakcji, bezpiecznie. Dzieci same wybierają atrakcje dla siebie, i ograniczeniem dla nich jest jedynie ewentualnie spędzony czas w kolejce czy sprawność fizyczna (trudno żeby 3 latek wspinał się na szczyt skałki). Najlepszą rekomendacją jest scena z przedszkola: "Powie Pani gdzie Wy byliście w niedzielę, bo dzieci nie mogły uwierzyć Pani dziecku, że "w dzisiejszych czasach coś może być za darmo".