Wiosną odbywał się w naszej mieścinie "Bieg Spóźnionego Zająca" - około 600 m biegu, najmłodsza kategoria "szkolna". Jak bardzo rozczarowane były moje przedszkolaki, że nie wzięły udziału. Obiecałam im więc nieopacznie, że będę wyglądać okazji na bieg, w którym wezmą udział.
Kolejna impreza sportowa oczywiście też nie przewidywała kategorii przedszkolnej. Ale co tam, obietnica to obietnica. Poszliśmy. W kategorii szkolnej były tylko dwie dziewczynki, więc siłą rzeczy moje starsze zuchy zdobyły 3 i 4 miejsce. Wśród kibiców było więcej przedszkolaków, na których podziałał zachęcająco przykład moich małych bohaterek i w kolejnym biegu za tydzień siła znajomych przedszkolaków zdominowała kategorię szkolną. W trzecim biegu biegacze przywieźli kolejnych małych biegaczy. W czwartym biegu, nawet moja najmłodsza córka pokonała dystans- uwaga 1250m - biegiem! W piątym biegu, wyczerpawszy wszystkie argumenty pobiegłam jako przewodnik dziecka i ja.
Okazało się że hitem tegorocznych rozgrywek stały się właśnie starty maluchów, które swoim entuzjazmem zarażały kolejnych członków rodziny. Jestem pewna, że kolejne rozgrywki uwzględnią już pokolenie najmłodszych biegaczy, którzy dodają odwagi kolejnym członkom ich rodzin do pokonywania własnych słabości.