Ostatnio usłyszałam coś, co abolutnie zrewolucjonizowało moje myślenie o agresji wśród dzieci.
Do tej pory nie podobało mi się, kiedy moje dzieci kogoś uderzyły w złości. Rzadko, ale im się zdarzało. Jeszcze bardziej nie podobało mi się, jak ktos uderzył, któreś z moich dzieci. Pewnie boli mnie to bardziej niż je same. Ach, ta empatia matczyna!
I ktoś mnie wreszcie uspokoił! Otóż dowiedziałam się, że połączenia neuronowe pomiędzy półkulami mózgowymi łączą się aż do 26 r.ż. a do 21 r.ż. łączą się obszary, które odpowiadają za powstrzymywanie agresji w chwili stresu. Agresja to reakcja na impuls, wychodzący z mózgu gadziego. Ten impuls to nic innego jak wyrzut adrenaliny i szybki sygnał: walcz albo uciekaj. Natura wyposażyła nas przecież w fantastyczne narzędzie do przetrwania!
Nawet dorośli czasami trudno się powstrzymują, a dzieciom jest o wiele trudniej, właśnie ze względu na niekompletne połączenia neuronowe. Wielu psychologów twierdzi, że nie powinno się krytykować za to dziecka, ponieważ bardzo ważne jest, żeby odreagowało stres, inaczej bedzie go w sobie kumulować i tego też się uczy. Stres powinno się wyładować! Nieodreagowany stres powoduje, że narasta w nas napięcie i jeśli dziecka nie nauczymy, jak sobie z nim radzić, to potem będzie stres przejadać, tak jak obecnie większa część społeczeństwa, gryźć paznokcie, albo robić dziury długopisem w stole.
Ważne jest, żeby dzieciom zwracać uwagę, że agresja nei może być kierowana przeciwko drugiej osobie. Ale jeśli już tak się stało, to na spokojnie, można dziecku pokazać jakiś sposób, powalenie w poduszke (jak to kiedyś Inżynierka zaproponowała), narysowanie złości na kartce, pogniecenie piłeczki antystresowej (świetnie się sprawdza dla dzieci, które mają potrzebę szczypania) itd. Pozwólmy naszym dzieciom się wyżyć! U dorosłych coraz popularniejsza jest aktywność fizyczna, bo stres należy fizycznie odreagować.
To wszystko dotyczy agresji, która nie ma innego podłoża, jak chwilowa złość. Jeśli dziecko nie w złości bywa agresywne, to warto się temu przyjrzec. Ja podałam przykład pierwszego kuksańca, który się wymyka, kiedy dziecko się zezłościło. Okazuje się, że to stan normalny! Nie patologia!!!
No i zaczęłam kochać nawet te dzieci, które uderzą moje. Widzę je teraz inaczej!