Na co dzień i od święta zużywamy hektolitry wody oraz płynu do mycia naczyń, po to by usunąć przypalone resztki jedzenia czy tłuszcz. Sugerując się reklamami w TV i kolorowych czasopismach, kupujemy coraz to nowsze specyfiki, których zaledwie jedna kropla ma siłę wodospadu i wszelki brud znika w okamgnieniu. Rzeczywistość jednak okazuje się brutalna: nieczystości nie znikają w cudowny sposób, za to płyn, który czasem leje się strumieniem, by przeciwstawić się zanieczyszczeniom, a i owszem.
fot. www.sxc.hu
Fakt ten nie pozostaje bez znaczenia ani dla skóry naszych rąk, ani dla środowiska. Na z pozoru czystych naczyniach znajdują się resztki detergentu. A że w pospolitym płynie do mycia naczyń znajduje się bardzo wiele związków, to na naszych talerzach po umyciu znaleźć się jeszcze mogą:
- oksyetylenowane alkohole tłuszczowe,
- tlenki amin lub dietanoloamidy jako stabilizatory piany (np. cocamide DEA – dietanoloamid kwasów oleju kokosowego),
- środki enzymatyczne,
- wybielacze,
- syntetyczne barwniki (czyli „żywe”, miłe dla oka kolory)
- środki odrdzewiające,
- regulatory twardości wody (krzemiany, fosforany, cytryniany),
- polimery regulujące lepkość,
- gliceryna lub lanolina dla ochrony dłoni,
- etanol,
- chlorek sodu,
- kwas octowy,
- substancje konserwujące, barwiące i zapachowe (syntetyczne),
- zwierzęce tłuszcze i inne surowce z martwych zwierząt,
- surowce modyfikowane genetycznie,
Śledząc wzrokiem powyższą listę substancji, można stwierdzić, że to wiele jak na „zwyczajny” płyn do mycia naczyń. Mało tego, niektóre z tych substancji mogą być przyczyną alergii. Gdy wybieramy środek, w którym będziemy urządzali oczyszczające kąpiele naszym naczyniom, kierujemy się przeważnie reklamą, ceną produktu, jego zapachem, rzadko natomiast zastanawiamy się nad wpływem owego specyfiku na środowisko. A wybór jest ogromny, bo i konkurencja na rynku jest duża. Dlatego też producenci prześcigają się w pomysłach, dążąc do wytworzenia najlepszego płynu do mycia naczyń, czyli najbardziej wydajnego, najintensywniej pachnącego (świeżością), najdoskonalej usuwającego zabrudzenia, najlepiej dbającego od skórę itd. Czasem pojawi się jedynie wzmianka o biodegradowalności specyfiku. Na przykład: na opakowaniu popularnego w Polsce płynu do mycia naczyń widnieje napis: „ulega biodegradacji - zawsze przyjazny dla środowiska”. Czy aby na pewno? No niestety, to tylko chwyt reklamowy, bo nie jest to bynajmniej płyn ekologiczny, bo choć część jego składników jest biodegradowalnych, to zawiera także związki powstałe na bazie ropy naftowej. Przed wyborem płynu warto też zwrócić uwagę, czy nie był on przy okazji testowany na zwierzętach.
Czy wobec powyższych kwestii jest jakieś wyjście z tego „zmywalnego problemu”? Owszem, można zamienić popularne płyny do mycia naczyń na ekologiczne, tj. z odpowiednimi certyfikatami. Są w 100% biodegradowalne, a dzięki zawartości naturalnych substancji bezpieczne dla środowiska i dla naszej skóry. Składają się głównie z wody i substancji powierzchniowo czynnych:
z oleju kokosowego, kwasku cytrynowego. Posiadają także naturalne esencje zapachowe, a dzięki zagęszczeniu są równie wydajne jak te z reklamy TV. Osoby podatne na alergię powinny sięgać po płyny bez dodatkowych zapachów czy konserwantów często w nazwie takiego produktu występuje słowo Neutral lub Sensitive. Jednak ich zakup to większy wydatek niż kupno środków popularnych i ogólnodostępnych. Dlatego polecam Wam własnoręcznie wykonywane płyny do mycia naczyń. Ich przygotowanie nie jest czasochłonne ani trudne. Wystarczą chęci!
Źródło: Zwycięski tekst nagrodzony w konkursie na eko-sztuczkę.