Co myśli Pani na temat nauki języka angielskiego bardzo małych dzieci? Czy to w ogóle ma sens?
Wielu nauczycieli języków obcych twierdzi, że naukę należy zacząć jak najwcześniej, ponieważ we wczesnej fazie rozwoju dziecka polega ona na zabawie, podczas której dziecko przyswaja słownictwo i akcent. Oczywiście, jest to prawda. Jednak nie można wypunktować samych korzyści – bez wglądu w negatywne aspekty podobnego postępowania. W trakcie swojej pracy wielokrotnie modyfikowałam stanowisko dotyczące języków obcych w żłobku i przedszkolu, przechodząc od skrajnego sceptycyzmu do nieco złagodzonych poglądów.
Należy jednak pamiętać o jednym – nie chodzi tu o to, że ucząc dziecko w żłobku angielskiego „skazujemy je na katorgę, na którą będzie miało jeszcze czas w szkole”, jak twierdzi bardzo wielu rodziców i dziadków. Chodzi o zwrócenie uwagi na indywidualny rozwój językowy dziecka. Jeżeli dziecko sepleni, niewłaściwie wymawia głoski szeregu detalizowanego (głównie s, z, c, dz, sz, ż, cz, dż, ś, ź, ć, dź), wymawia głoski l, t, d, n, wysuwając język między zęby, to nauka języka angielskiego tylko te wady pogłębi. W języku angielskim istnieje bowiem wiele głosek, które realizuje się właśnie międzyzębowo, tymczasem w języku polskim takie dźwięki nie istnieją. Nie mówiąc już o tym, że głoska r, najczęściej deformowana w języku polskim, w wymowie angielskiej nie jest drżąca, co może znacznie osłabić jej artykulację w języku ojczystym. Przed wysłaniem malucha na lekcje języka angielskiego warto zatem ocenić jego polską wymowę – jeżeli jest prawidłowa, nie ma przeszkód w rozpoczęciu nawet wczesnej edukacji. Jeżeli zauważamy nieprawidłowości – warto je najpierw skorygować.