Ostatnio biorę do ręki kosmetyk, patrzę, a tam skaczący królik. Wszystko fajnie tylko, że ktoś tu kogoś próbuję nabić w zieloną butelkę. Pewnie większość z Was wie, o co chodzi, ale może nie wszyscy.
Skaczący królik (z ang. leaping bunny”) to certyfikat Humane Cosmetics Standard (HCS), który świadczy o braku wykonywania testów na zwierzętach podczas produkcji.
Wszystko super, skąd więc moja frustracja?
Od 11 marca 2013 roku w Unii Europejskiej jest całkowity zakaz testowania składników kosmetyków na zwierzętach, co oznacza, że firmy umieszczające rysunek królika na opakowaniach kremów czy szamponów wprowadzają klientów w błąd.
Jak dla mnie jest to typowy przykład bezczelnego greenwashingu, firma chce pokazać jaka jest super, a to po prostu norma prawnie zakazana i niestosowana. Ja wiem, że fajnie jest być "eko", "bio", "naturalnym", ale przede wszystkim fajnie jest być uczciwym.