Mam wrażenie, że coraz częściej temat porodu i temat karmienia piersią to tematy niewygodne. Jeśli zaś mówi się o tym, to zazwyczaj słyszę, że poród to najgorsze, co może spotkać kobietę, a karmienie piersią to ekshibicjonizm...
Moje wspomnienia dotyczące porodu są bardzo pozytywne. Oba porody były wspaniałym przeżyciem, wciąż wzruszam się wspominając każdą chwilę na sali porodowej.
Rodziłam cztery lata temu i ponad rok temu. Końcówkę ciąży (szczególnie pierwszej) przesiedziałam przed komputerem, aby pomóc sobie w wyborze szpitala. Czytałam opinie innych kobiet, trudno było się zdecydować. Podpytywałam też znajome z mojej okolicy, każda miała inne zdanie, co nie ułatwiało podjęcia decyzji. W końcu padło na najbliższy szpital, położną ze szkoły rodzenia, czułam się spokojnie. Drugi raz nie zastanawiałam się, gdzie rodzić i z kim rodzić, bo po pierwszym porodzie pewna byłam, że kiedyś wrócę w to samo miejsce:)
Obie moje ciąże były donoszone, rodziłam po wyznaczonej dacie. Pamiętam, jak bardzo martwiłam się, że odejdą mi wody w miejscu publicznym, że zacznę rodzić sama i nie zdążę do szpitala, że rodząc drugi raz nie będziemy mieli z kim zostawić syna na czas mojego pobytu w szpitalu... Miłym zaskoczeniem było to, że oba porody zaczęły się wtedy kiedy nie byłam sama, o fajnych godzinach i nie było z niczym problemu:)
W trakcie obu był ze mną mąż. Kilka lat temu było to dla mnie nie do pomyślenia, żeby zabierać ze sobą swojego faceta, który miałby oglądać swoją ukochaną z każdej strony; wyczerpaną i marudzącą. Teraz wiem, że każdy kolejny poród będzie znowu z Nim!:)
Jeśli chodzi o plan porodu – nie miałam przygotowanego czegoś takiego ;) W obu przypadkach wiedziałam tylko, jak mam oddychać, wiedziałam jakie są etapy porodu i tyle mi wystarczyło. Rodząc ostatnio, korzystałam z prysznica, który łagodził ból. Porody były szybkie; pierwszy sześć godzin, drugi trzy. Rodząc drugi raz, wiedziałam, czego mogę się tak konkretnie spodziewać. Wiedziałam już jak boli, jak przeć... Mimo tego nie mogę powiedzieć, że było tak samo;) Nie było nawet podobnie! Inaczej mnie bolało, inaczej wyglądała cała reszta. Drugi poród był większą przyjemnością, nie stresowałam się, przyjmowałam wszystko ze spokojem. Nie chciałam też żadnych "wspomagaczy" typu "głupi Jaś" (o co prosiłam przy pierwszym dziecku). I tutaj odradziłabym stosowanie takich środków – nie myślę tutaj o znieczuleniu z.o. – bo powodują one senność noworodka, maluch nie chce ssać, jest większe ryzyko wystąpienia żółtaczki. Tak było z pierwszym synkiem, drugi zaś krzyczał po wyjściu z brzucha, ssał pięknie i nie miał problemów z żółtaczką.
Położna, z którą rodziłam współpracowała z nami, była bardzo pozytywnie nastrajająca, tłumaczyła co i jak. Nie usłyszałam niemiłego słowa, jeśli coś proponowała, to wybór należał tylko do mnie.
Tuż po porodach mogłam przytulić obu synów, rodząc drugi raz miałam możliwość patrzenia na synka w trakcie jego pierwszych badań, bo "cieplarka" była w pokoju do porodów rodzinnych.
Napiszę tylko o karmieniu piersią – nie stresujmy się, że nie damy rady. Pierwszym razem miałam problemy, bo wciąż myślałam czy coś mam w piersiach. Drugim razem nawet się nie zastanawiałam, przez co synek jadł, spał, byłam spokojniejsza, on również.
Porody były dla mnie niesamowitym przeżyciem... Nie ukrywam, że boli, że w pewnym momencie ma się ochotę wyjść z sali i wrócić po wszystkim ale... ale warto!:) Obecnie, widząc kobietę w ciąży, czuję lekką zazdrość:)) Myślę, że fajne chwile przed nią i cudowne przeżycia i że mogłabym za nią urodzić ;)
Nie bójmy się rodzić, starajmy się cieszyć każdą chwilą na sali porodowej, w końcu każda minuta zbliża nas do tego pierwszego przytulenia dzieciaczka.
Kiedy już go tulisz, nie możesz napatrzeć się na malutki nosek, uszko, usteczka... Dziwisz się, jak to możliwe...:) Jesteś świadkiem cudu...