Dlaczego rodzice boją się kciuka?
- Jeśli jednak nasz maluch jest pogodny, aktywny, chętny do kontaktu, a kciuka używa w chwilach zdenerwowania, zmęczenia czy nudy, to nie ma się czym martwić. Zawsze warto zadbać o to, żeby maluch się nie nudził. Przytulić, gdy jest zmęczony. Być przy nim, gdy mu smutno. Zawsze warto się zastanowić, czy jesteśmy dość wrażliwi na potrzeby dziecka. Czy zapewniamy mu poczucie bliskości i bezpieczeństwa? Gdy jednak na wszystkie te pytania udzielamy pozytywnej odpowiedzi, a nasze maleństwo mimo wszystko namiętnie ssie kciuk, to musimy się pogodzić z faktem, że mamy do czynienia z ssakiem przez duże S. Tutaj, jak w każdej innej dziedzinie, istnieją różnice indywidualne. Jednym wystarcza pierś, inni muszą się wspomagać smoczkiem lub kawałkiem szmatki znajdującej się w zasięgu ręki, a jeszcze inni nie wyobrażają sobie życia bez kciuka w ustach. Jeśli jesteście rodzicami tych ostatnich, macie zasadniczo dwa wyjścia. Pierwsze, pogodzić się z rzeczywistością. Drugie, pogodzić się z rzeczywistością. Pozostaje jeszcze trzecie, najbardziej kompromisowe rozwiązanie: pogodzić się z rzeczywistością.
- Łatwo powiedzieć, ale są jeszcze na tym świecie dentyści. O ile większość specjalistów, zajmujących się rozwojem małego dziecka uważa, że ten nawyk nie jest szkodliwy, a wielu - w tym, m.in. Tracy Hogg, słynna zaklinaczka dzieci, głosi nawet jego pochwałę, o tyle prawie wszyscy dentyści uważają go za zgubny dla prawidłowego zgryzu. Na szczęście zdarzają się też tacy ortodonci, którzy podzielają pogląd psychologów, psychiatrów i wielu pediatrów, że ssanie kciuka na ogół nie ma nieodwracalnego wpływu na kształt dziecięcej buzi. Badania w tym zakresie wskazują raczej, że dzieci, które miały od urodzenia predyspozycje do słabszego zgryzu mogą go sobie pogorszyć ssaniem kciuka. Natomiast dzieciom, których szczęka była dobrze uformowana od samego początku, palec w ustach nie szkodzi. Osobiście znam wiele dzieci i dorosłych, którzy w przeszłości ssali kciuk i którzy nie musieli korzystać z usług ortodonty. Znam również takich, którzy nie mieli nawyku ssania ani palca, ani smoczka, a mimo tego leczyli swoje wady zgryzu.
Co można robić, a czego nie należy robić ze ssaniem kciuka?
- Po pierwsze, zachować spokój i nie podejmować prób walki z tym przyzwyczajeniem, szczególnie w okresach jego szczytowego natężenia. Niestety, najczęściej właśnie wtedy rodzice podejmują walkę z tym nawykiem, nie mogąc znieść ciągłego widoku własnego dziecka z palcem w buzi. Jeśli jednak mają do czynienia z okresem wyraźnego nasilenia potrzeby ssania, to wszelkie, nawet najbardziej wymyślne, próby przeciwdziałania temu nawykowi są z góry skazane na niepowodzenie. Co więcej, im bardziej starają się dziecku uniemożliwić ssanie kciuka, tym bardziej się ono do tego ssania przywiązuje. Nie od dziś wiadomo, że zakazany owoc smakuje najlepiej. Przez swoje starania, np. smarowanie palców czymś gorzkim, bandażowanie ręki, zakładanie rękawiczek na noc, czy ciągłe upominanie dziecka, dorośli wzmacniają tylko ten nawyk. Doświadczenia wielu pokoleń rodziców i specjalistów zdają się wskazywać, że jeżeli pojawia się ssanie kciuka, to musi ono towarzyszyć dziecku przez cały właściwy mu czas, to jest zwykle do czwartego, piątego, a czasem szóstego roku życia. Jeśli do tego czasu nie robi się wokół ssania kciuka zbytniego zamieszania i wrzawy, to dziecko w tym wieku samo lub z minimalną pomocą ze strony otoczenia z tego nawyku rezygnuje.
- Na ogół pierwsze wyraźne nasilenie ssania występuje między szóstym a ósmym miesiącem życia. O ile nie zaczynamy z tym nawykiem gwałtownie walczyć, to później zainteresowanie kciukiem faluje, by osiągnąć kolejny szczyt w wieku osiemnastu miesięcy. W okolicach drugich urodzin obyczaj ten znowu traci na znaczeniu. W tym czasie wyraźnie można zaobserwować związek między ssaniem palca a zmęczeniem, głodem, smutkiem czy nudą. Daje to rodzicom lub opiekunom możliwość unikania lub ograniczania sytuacji, które prowadzą do intensywnego ssania kciuka. Można przesunąć porę spania czy jedzenia, zwrócić większą uwagę na dziecko, zaproponować ciekawe zajęcie czy po prostu przytulić malucha lub podsunąć pluszaka do głaskania. Wprawdzie uważna obserwacja, kiedy i w jakich okolicznościach dziecko ssie palec, sama w sobie nie sprawia, że maluch zaczyna trzymać kciuk z dala od buzi, ale pomaga wielu rodzicom spojrzeć na całą sprawę z dystansem i dostrzec obiektywne oznaki postępu. Wraz z wiekiem potrzeba i częstotliwość ssania, szczególnie w ciągu dnia, maleje. Przeciętny czterolatek, o ile nie zrezygnował do tej pory samodzielnie ze swego zwyczaju, wspomaga się kciukiem tylko wieczorem i w ciągu nocy. Jeśli do tej pory ze spokojem znosiliście obyczaje małego ssaka, to jest wielka szansa, że wkrótce sam z tego wyrośnie.