Poza książkową wiedzą i opiniami specjalistów liczy się także praktyka,
która często jest dużo ważniejsza niż sterta suchych faktów . Dziś
postawimy na doświadczenie – oddamy głos mamom na co dzień stosującym
baby-led weaning (BLW).
Maria Ryll – mama prawie 8-letniej Alinki, 5-letniego Jeremiego i 2 i pół letniej Meli. Przy starszych dzieciach zasady BLW stosowała tylko częściowo – dość szybko z papek maluchy przeszły na jedzenie w kawałkach. Dużym zaskoczenie okazała się najmłodsza latorośl, która nie dała się miksowanemu jedzeniu.
Zawsze stosowaliśmy karmienie na dwie łyżeczki, nie przejmując się zbytnio chlapaniem. Gdy Alinka miała 7 miesięcy, było lato, czyli sezon na rożne owoce i warzywa, które gotowaliśmy bez soli. Jadła je chętnie – Jeremi podobnie. Dzieciaki pałaszowały również jedzenie uważane za niedziecinne: oliwki, krewetki i inne smakołyki. Nie mieliśmy też problemów
z zakrztuszeniem – dzieci dobrze radziły sobie z kawałkami. Jadamy na ogół razem i obserwujemy, czy nic się nie dzieje. Natomiast Melania zaskoczyła nas tym, ze nie dała się papkom. Odmawiała jedzenia z łyżeczki i wymiotowała, niejako wymuszając na nas zmianę podejścia. Dopiero wtedy dowiedzieliśmy się o zasadach BLW i bardzo przypadły nam do gustu, jako że zbierały rożne spostrzeżenia w spójny system. Generalnie zasada jest prosta: dziecko zawsze sygnalizuje, czy jeszcze chce jeść albo że w ogóle jest głodne. Mela bierze talerzyk oraz sztućce i zarządza przygotowanie posiłku.
Katarzyna Dudo-Zakrzewski – mama 5-letniego Felixa i 20-miesięcznego Brunona. Bardzo szybko porzuciła przecierowe słoiczki na rzecz jedzenia w małych kawałkach. O tym, co to jest BLW dowiedziała się od Marii Ryll.
fot. Katarzyna Dudo-Zakrzewski - na zdjęciu BRUNO
Gdy pojawił się na świecie Felix, zależało mi na tym, żeby interesowało go to, co ma na talerzu. Żeby wybierał coś więcej niż kotlet z ziemniakami. Żeby – nawet gdy się czasem skusi na aromaty identyczne z naturalnymi – potrafił odróżnić prawdziwy smak od sztucznego… Gdy Felix podrósł, poznałam Marysię Ryll, która unaoczniła mi, czym jest BLW na długo zanim przeczytałam angielską książkę na ten temat. Unaocznienie miało koło roku, siedziało przeszczęśliwe przy stole i robiło niemożliwy bałagan na dołączonej do krzesełka tacce. Wtedy nie wgłębiałam się w szczegóły, ale gdy pojawił się na świecie mój drugi syn powróciłam do źródeł. Marysia zapewniła mnie, że BLW jest bezpieczne, bo że daje frajdę widziałam przecież sama. Odczekałam do chwili, gdy Bruno samodzielnie potrafił usiąść i pozwoliłam mu wziąć sprawy we własne rączki. Przyznaję, lektura książki o BLW bardzo się przydała – samodzielnie jedzący niemowlak w pierwszych dwóch-trzech miesiącach sprawia wrażenie robiącego wszystko, tylko nie jedzącego.