„Czarna książka kolorów” prowokuje. Konfrontuje nas z rzeczywistością, wobec której nie możemy pozostać obojętni. Książka autorstwa M. Cottin, R. Farἰa to pierwsza lektura, której doświadczyłam cieleśnie. Czytając ją, oddajemy się polisensorycznej uczcie i jest to jedna ze szczególnych cech, która wyróżnia te książkę spośród wszystkich innych, jakie do tej pory czytałam. Ale nie tylko to czyni ją niezwykłą.
fot. Czarna książka kolorów
Autor: Menena Cottin
Ilustracje: Rosana Faría
Tłumaczenie: Marta Jordan
Wydawnictwo: Widnokrąg
Oprawa twarda
„Czarna książka…” jest czarna. Minimalistyczna. Konceptualna. Oszczędna w przedstawioną treść. I niespodziewanie obfita w doznania, jakie niosą za sobą pojedyncze zdania zadrukowane na srebrno. Na każdej stronie jest tylko jedno zdanie. Zdanie napisane alfabetem łacińskim, alfabetem braile’a i zilustrowane. Ilustracje te można „czytać” opuszkami palców, ponieważ, podobnie jak alfabet braile’a, są wypukłe. Obrazy, za którymi podążamy palcami, przenoszą nas w inny wymiar: nie są kolorowe, zachęcają nas, żeby poczuć je w sposób nowy, inny niż dotychczas. Kształty służą tu nie oglądaniu, ale dotykaniu, odkrywaniu ich w zupełnie innym porządku niż ten, do którego przywykliśmy.
Lektura książki wzbudza pewien niepokój, bo na chwilę wykoleja nas z tego świata, z w którym już zdążyliśmy się wygodnie rozsiąść. Przenosimy się do świata niewidomego Tomka, dla którego słowo „czerwony” to tylko słowo, którego nie sposób przeczytać w tradycyjny sposób. Słowo, którego barwy nie można zobaczyć. Dla Tomka „czerwony” to cierpkość truskawki, słodycz arbuza, ból zadrapanego kolana.
„Czarna książka kolorów” przenosi nas w wymiar sensoryczny. Możemy spróbować z dzieckiem zamknąć oczy, wyobrażać sobie kolory, smaki i rozkoszować się zmysłem dotyku. Będziemy zaskoczeni jak szybko nasze opuszki palców pod wpływem dotykania wypukłych ilustracji i alfabetu braile’a uwrażliwią się i zaczną pulsować. Ta niezwykła książka swą minimalistyczną formą skłania do niekończących się rozmów na bardzo ważne tematy. Dziecko zainicjuje rozmowę nie tylko o smakach owoców, sierści zwierząt czy warunkach atmosferycznych. Możemy rozmawiać o wszystkim, co można zobaczyć, poczuć, usłyszeć i doznać. Ale książka traktuje przede wszystkim o inności.
Tematu tego nie sposób uniknąć. Są inne alfabety („Czarna książka kolorów” zaspakaja ciekawość i przedrukowuje alfabet braile’a), są inne języki, inne kraje, inne kolory skóry, są w ogóle ludzie inni niż „ja”. Inność sama w sobie jest neutralna. Więc dlaczego dzieje się tak, że czasami wśród innych czuję się nieswojo? Jak to się dzieje, że inność staje się obcością i przestaje być zgodą na różnorodne, równouprawnione sposoby życia? Jak to jest czuć się dla innego obcym? Dlaczego doświadczenie inności ubogaca nasz świat, a obcość odrzucamy? Dlaczego inności można jeszcze się przyglądać, a obcość wydaje się nam zagrażać, podważać to, jacy jesteśmy my sami? Czy my sami moglibyśmy być inni, żyć inaczej? Czy potrafimy to sobie wyobrazić? Kto jest dla mnie bardziej obcy: cudzoziemiec czy sprzątaczka? Jak przeżywamy inność i obcość? Dlaczego jedni przychodzą do nas z zagrożeniem, a inni przychodzą w gościnę? Dlaczego ci goście tak ciekawią nas swoją innością, a jednocześnie z podejrzliwościom przyglądamy się ich zwyczajom, tak innym od naszych?
„Czarna książka kolorów” pobudza w nas miliony pytań. Jednocześnie w bardzo namacalny sposób budzi nasz uśpiony zmysł dotyku. Dopiero w zetknięciu z tą książką możemy się przekonać, jak bardzo go zaniedbaliśmy.
Książkę otrzymaliśmy od Księgarni Baby Blues.