Tym razem testujemy grę słowną Tik Tak Bum w wersji dla młodszych graczy! Będzie wesoło i wybuchowo... Zachęcamy do lektury!
Grę to testów przekazał producent PIATNIK
Specyfikacja:
• Gra dla 2-12 osób
• od lat 5
• W skład gry wchodzi 55 kart z obrazkami + 1 elektroniczna bomba
• wymagane dwie baterie 1,5V
Testerzy:
• 6-letni Samuel
Na czym polega gra:
Zadaniem gracza jest jak najszybsze znalezienie słowa lub skojarzenia pasującego do danego obrazka i oddania tykającej bomby kolejnemu uczestnikowi gry. Od włączenia bomby do jej wybuchu mija 10-60 sekund. Nigdy więc nie wiadomo ile jeszcze mamy czasu. Jeśli bomba wybuchnie nam w rękach, zabieramy kartę, do której właśnie dobieraliśmy skojarzenia. Wygrywa gracz z najmniejszą ilością zebranych kart.
PLUSY:
- Jest jedną z najczęściej wyciąganych gier u nas w domu, a o to chyba chodzi. Z młodszym Danielkiem bawimy się na zasadzie nazywania szukania co jest na obrazku np. kombinerki, pani, bułka, podłoga, trawa, piłka itd. Ta modyfikacja w zasadzie nie zakłóca dynamiki gry, ani o dziwo poziomu trudności, a 3-latkowi pozwoliła zrozumieć reguły Dodatkowo dzięki tej grze bardzo rozwinął słownictwo. W następnych latach zastanawiam się czy nie wykorzystać tego grając po prostu po angielsku. Przyjemne z pożytecznym.
- W wersji dla zaawansowanych, wyrazy trzeba wypowiadać w porządku alfabetycznym, co z pewnością zaznajamia dzieci z literami, jednak dla nas to jeszcze za wcześnie.
- Dzięki temu, że nigdy nie wiadomo kiedy bomba wybuchnie, podczas gry jest ten emocjonujący dzieci dreszczyk i euforia, gdy „Buum” zdarzy się w rękach brata ;) Minimalizuje to też przewagę rodzica nad dzieckiem, starszaka nad maleństwem.
- Gra mimo prostych zasad nie jest dla rodzica nudna jak flaki z olejem ;P Pewnie jak się gra ze starszymi dziećmi to może nawet wciągnąć.
- Dużym plusem jest w zasadzie nieograniczona liczba osób. Można pograć z samym bratem, jak i na przyjęciu urodzinowym. Szybka rozgrywka i ciągłe zaangażowanie (zamiast długiego czekania na swoją kolej) sprawia, że dzieci się nie nudzą podczas gry i faktycznie się bawią.
- Długość rozgrywki można dowolnie modyfikować, albo za pomocą regulacji ilości kart w talii, albo wyznaczenia maksymalnej ilości zebranych kart przez jednego gracza, po której kończymy rozgrywkę. Sprzeczki jakie mogą wyniknąć z zasad gry to przede wszystkim „Kto trzymał bombę jak wybuchła?”, jeśli wydarzyło się to w trakcie przekazywania. Problem rozwiązaliśmy w ten sposób, że każdy musi mieć jedną dłoń otwartą i jak tylko dotknie jej bomba to jest ona już jego, nawet jak drugi gracz jeszcze ją trzyma.
- Poza tymi oczywistymi pozytywami, jest jeszcze jeden mniej oczywisty. Samej bomby można używać po prostu jako zabawki – chłopcy uwielbiają jak tyka i wybucha, rozsadzając ich wyimaginowane mosty czy kopalnie złota. Bomba świetnie się też nadaje jako wyliczanka np. kto ma nakarmić rybki. Ostatnio też próbujemy tworzyć swoje gry, w których wykorzystujemy bombę, jako np. element odmierzający czas na wykonanie zadania (m.in. ściągnięcia skarpetki, pobiegnięcia do kuchni i z powrotem, policzeniu do 10 itp.)
- Obrazki adekwatne do wieku dziecka, czytelne i różnorodne. Bomba prosta, czarna, plastykowa kula ze sznurkiem. Dźwięki, które wydaje są przyjemne dla ucha, nie za głośne. Bateriami nie trzeba się przejmować – jeszcze ani razu nie wymieniałam, a grę mamy już pół roku.
MINUSY:
- Gra nie jest szczytem pomysłowości, ale chyba właśnie dzięki jej prostocie tak bardzo podoba się dzieciom i jest uniwersalna :D
- Gra zapakowana jest w solidne kartonowe pudełko. Nie za duże, choć jak na zawartość gry – mogłoby być mniejsze. Zwracam na to uwagę, bo w pokoju synków brakuje już miejsca...
- Nie powala dizajnem, ale akurat moim chłopcom to nie robi wielkiej różnicy.
- Razi nagromadzenie napisów na opakowaniu w czterech językach (polskim, słowackim, serbskim i chorwackim): na opakowaniu czy na kartach, choć dla innych może to być plus. Karty standardowej grubości – niestety przy tak małych dzieciach, trochę się już podniszczyły.
Ocena końcowa:
Bardzo się zdziwiłam, że taka niepozorna gra, a może stać się tak cennym nabytkiem. Wydawałoby się, że nie jest edukacyjna, a słownictwo małemu rozwinęła niewspółmiernie do typowo edukacyjnych gierek, w które po prostu nie chce grać ;P. Niby od 5 lat, a 3-latek bez problemu chwyta zasady i może na w miarę równych zasadach konkurować z 6-latkiem. Rodzice też nie umrą z nudów. Dużo śmiechu i dużo możliwości. Ja myślę, że warto!