Pierwsze kroki na chustowej drodze
Kiedyś nie wiedzieli o istnieniu chust, teraz nie wyobrażają sobie życia bez nich. Choć pierwsze próby zawiązania chusty nie zawsze kończyły się pełnym sukcesem, nie poddali się. Z żółtodziobów stali się nauczycielami. Żadne źle zachustowane dziecko nie umknie ich uwadze. Patrząc na nich, aż trudno uwierzyć, że początkowo byli pełni obaw.
Marcin Z.: Wszystko, co nowe budzi obawy i myślę, że nie ma rodzica, który widząc po raz pierwszy chustę, nie ma żadnych wątpliwości. My także mieliśmy wiele pytań, jedno z nich brzmiało: dlaczego takich chust nie ma w Polsce? Przecież w Niemczech znane są od trzydziestu lat! Rzeczywiście, w naszym kraju rodzice mogli jedynie kupić chusty przypominające torby służące do noszenia w pozycji leżącej lub niezbyt szczęśliwie zaprojektowane nosidełka. O informacjach o chustowaniu można było pomarzyć! Szukając bliższych informacji i ucząc się wiązania, trafiliśmy do drezdeńskiej Szkoły Noszenia – Die Trageschule. Zajęcia okazały się tak interesujące, że teraz ja szkolę doradców.
Damian: Pierwszy raz odważyłem się „zamotać” w chustę i wyjść z synkiem na spacer, gdy Aleks miał 2 miesiące (żona nosi od 3 tygodnia). Byłem już pewien, że chusta mu nie zaszkodzi, a prawidłowe wiązanie pozwala przyjąć dziecku bezpieczną pozycję, nawet wspomagającą jego rozwój. Najlepszą rekomendacją dla „chustowania” była reakcja dziecka. Aleksowi od początku wiązanie w chustę sprawiało dużą przyjemność, zresztą jest tak do tej pory, mimo że skończył już 18 miesięcy.
Marcin G-B: Sam się czasami dziwię, jak nauczyłem się prawidłowo wiązać i dociągać chustę. Przecież to takie mało zachęcające na początku, kiedy zmęczony rodzic próbuje zawiązać tę nieposłuszną chustę. A jednak WARTO! Teraz potrafię krytycznym okiem lustrować otoczenie wokół siebie, czy aby przypadkiem gdzieś w pobliżu nie ma źle zawiązanego dziecka. Również podczas wykładów zawsze dużo uwagi poświęcam podstawowym błędom związanym z noszeniem w chuście.
Ojcowsko-synowska więź
Dla niektórych chusta to długi pas materiału i sposób na łatwe przemieszczanie się z dzieckiem. Jednak nie dla Marcina Zakrzewskiego, Damiana Buchmieta i Marcina Golizdy-Blizińskiego. Oni potrafią spojrzeć głębiej – w chustach widzą odbicie swojego tacierzyństwa. Ten „skrawek materiału” pomaga im stworzyć niezastąpioną więź z dzieckiem, która z dania na dzień staje się coraz mocniejsza.
Marcin Z.: Gdy prowadziłem swoje pierwsze warsztaty tylko dla ojców usłyszałem
wiele historii o tym, jak inni panowie odkrywają chusty. Niektórzy
dopiero wtedy, gdy pojawia się kolejne dziecko. Zauważają, że łączy ich z
maluchem coś niepowtarzalnego, że łatwiej i szybciej nawiązują
porozumienie z niemowlęciem nawet wtedy, gdy jest to kontakt wieczorem
po powrocie z pracy. Chętnie słucham takich opowieści, bo też mam
świetny kontakt z moimi synami. Ze starszym, Felixem, który chodzi do
zerówki lubimy majsterkować lub grać w piłkę.Gdy urodził się Bruno, postanowiłem pójść na półroczny urlop
macierzyński, aby móc spędzać z nim więcej czasu. Trudno mi powiedzieć,
jak nasze ojcowsko-synowskie relacje wyglądałyby, gdyby nie chusta, bo
obaj są noszeni od samego początku, ale wiem, że dzięki chuście moje
ojcostwo nabrało barw (i wcale nie dlatego, że moje chusty i nosidła są w
żywych kolorach!).Dla ojca na pewno jedną z największych zalet noszenia
jest to, że potrafi uspokoić płaczące niemowlę. Mając je blisko siebie
wzajemnie uczą się rozpoznawać swoje sygnały. A to podstawa do
wytworzenia więzi.
Damian: Noszenie w chuście to coś więcej – to element stylu życia otwartego na
naturę, ekologię, na naturalne metody wychowawcze oparte na bliskości z
dzieckiem i na silnym związku emocjonalnym. Bez wątpienia chusta ma wiele zalet. Po pierwsze, wygoda – niosąc dziecko w
chuście mam obie ręce wolne, mogę nieść zakupy, wejść do autobusu, a na
wakacjach iść na szlak w góry. Po drugie, bliskość z dzieckiem. Maluch
całym ciałem przylega do rodzica, czuje się pewnie i bezpiecznie.
Wiązanie w chustę jest również rewelacyjnym środkiem nasennym, wtulony
maluch bardzo szybko zapada w sen. Ze strony rodzica taka bliskość z
dzieckiem jest cudowna, to niesamowite być tak blisko z ukochaną maleńką
istotą i czuć jego potrzeby.
Marcin G-B.: Chusta, a potem dobre nosidło dosłownie i w przenośni zbliżyło mnie ze Stasiem. Co więcej, dało mi to poczucie wolności, nie musiałem
rezygnować z wielu wyjść – Staś, bezpiecznie wtulony w tatę, szedł razem
ze mną – od początku budowaliśmy bliskość. Teraz Staś chodzi ze mną w
wiele miejsc i chętnie pomaga w wielu pracach domowych, przy których
kiedyś asystował w chuście. Wspaniałą rzeczą jest też to, że chustonoszenie zmienia nie tylko dziecko, ale także i rodziców. Dziś mogę powiedzieć, że dzięki chuście i Rodzicielstwu Bliskości stałem się innym mężczyzną i partnerem dla żony. Innym i dojrzalszym.