Jeśli dowiesz się, że po hiszpańsku turrón to świąteczny
smakołyk, jutro
nie będziesz o tym pamiętać. Jeśli natomiast ktoś da ci go do ręki,
będziesz mógł go powąchać, dotknąć, poczuć, jak się lepi, zbadać dłonią
jego kształt i spróbować, jest duże prawdopodobieństwo, że zapamiętasz
to do końca
życia. I tak właśnie powinna wyglądać dziecięca nauka języka obcego.
Z Teresą García rozmawiała Magdalena Tokarska.
EKORODZICE.PL: Na każdych zajęciach kilkadziesiąt nowych słówek do wykucia na blachę to moje dziecięce wspomnienia z nauki języka. „Słówka, słówka słówka” to również dzisiejsza dewiza nauczycieli?
Teresa García: Absolutnie nie. W centrum zajęć dla małych dzieci powinien być jakiś temat, który jest aktualny dla dzieci, np. we wrześniu powrót do przedszkola czy szkoły, zmiana pory roku i to, co się dzieje w naturze: spadające liście oraz ich kolory, ślimaki po deszczu, wiewiórki, które szukają orzechów, ludzie, którzy zbierają grzyby...
EKORODZICE.PL: Wokół jakiegoś aktualnego wydarzenia rodzi się językowa historia.
Teresa: Dokładnie. Zaczyna się jesień, czyli deszczowa pora. Musimy się przygotować do wyjścia z domu. Obowiązkowe akcesoria to parasol, płaszcz, kalosze. I w naturalny sposób można to wykorzystać na zajęciach.
EKORODZICE.PL: Czyli poskakać po kałużach?
Teresa: A czemu nie? My podczas zajęć skaczemy z dzieciakami po papierowych niebieskich plamach. Gdy robimy pranie, wieszam sznurek i rozdaję mini ubranka wraz ze spinaczami. A jak były wakacje, relaksowaliśmy się na plaży z piaskiem zrobionym przez dzieci z kaszy kukurydzianej.
EKORODZICE.PL: Pochłaniacie język wszystkimi zmysłami.
Teresa: Ile tylko się da, jak najwięcej. Im więcej zmysłów jest angażowanych, tym lepiej dzieci zapamiętają. Gdy uczymy się nazw owoców, dzieci dostają talerz papierowy i nakleją tylko te owoce, które lubią. Jeśli dziecko lubi np. śliwki, to jak będzie je jadło w domu, może powtarzać nazwę w obcym języku.
EKORODZICE.PL: Jeśli umie mówić. A jeśli dopiero zaczyna uczyć się chodzić? Macie grupy dla niemowlaków?
Teresa: Mamy dla dzieci od 2 do 4 lat. Te zajęcia prowadzone są wraz z rodzicami, natomiast starszaki (od 4 -5 lat) przychodzą już same. Myślę, że 2 lata to dobry moment, aby zacząć uczyć języka obcego. W tym wieku maluch zaczyna się dobrze czuć w grupie. Jednocześnie jeszcze chce mieć przy boku kogoś bliskiego – stąd pomysł, aby zajęcia odbywały się z udziałem mamy lub taty. Po pierwsze, dzieci czują się bezpieczne i mogą się skupić na tym, co się dzieje na zajęciach. Po drugie, rodzice wiedzą, czego dziecko się uczy i mogą powtarzać z nim w domu słowa, rymowanki i piosenki. Poza tym rodzice biorą aktywny udział na zajęciach, co dla dzieci jest ważne z punktu widzenia emocjonalnego.
EKORODZICE.PL: Istnieje jakiś klucz, według którego uczycie tak małe dzieci. Rozumiem, że bardziej skomplikowane pojęcia zostawiacie na później.
Teresa: Oczywiście, trzeba dopasować słownictwo do wieku. Dziecko, które jest w domu albo zaczyna dopiero przedszkole, nie potrzebuje znać słownictwa związanego ze szkołą. Ale zwroty i pojęcia jak: „mycie rąk i zębów” czy „kładzenie się spać” będą jak najbardziej dobrym wyborem. Punktem wyjścia do nauki języka jest wszystko to, co otacza dziecko i co w danym momencie najbardziej je interesuje. Miałam na zajęciach chłopczyka, który bardzo chciał się dowiedzieć jak jest „pirat” i „statek piracki” po hiszpańsku, i nauczył się tych słów, bo kocha statki i morze.