W powszechnej ocenie najpoważniejszym zarzutem stawianym w tej chwili rodzicom jest to, że „nie stawiają granic”, „wychowują bezstresowo”, podczas gdy wnikliwa obserwacja pokazuje, że jest wręcz odwrotnie. Dzieci są w tej chwili wychowywane bardzo stresowo. Stawiane są przez swoich opiekunów w wielu niepotrzebnie trudnych sytuacjach. Oczekuje się od nich, że będą umiały się właściwie zachować, choć nikt im nie pokazał jak. Oczekuje się też, że słowna instrukcja zastąpi długi proces rozwoju, dojrzewania i trenowania nowych kompetencji. Że będą umiały zachowywać się odpowiednio (to znaczy: jakby były starsze niż są) praktycznie przez cały czas, bez chwili oddechu. Jeśli dzieci nie spełnią tych oczekiwać, uznaje się, że jego rodzice są niewydolni, niekonsekwentni i ponieśli porażkę wychowawczą.
Nic dziwnego, że wszyscy poszukują sposobów, żeby dziecko jak najszybciej dostosować do reszty społeczeństwa. Zwłaszcza takich, które oferują konkretne wskazówki i pewne rezultaty. Jednak "na szczęście" time out nie działa doskonale. Spotykam się z rodzicami, którzy dostrzegają wiele wad tej metody i potrzebują uporządkować sobie różne sprawy z nią związane, bo mają poczucie, że ich dziecko nie zachowuje się lepiej tylko coraz gorzej. Albo oni sami coraz gorzej się w relacji z dzieckiem czują.
1. Co to jest time out?To szeroko stosowana "metoda wychowawcza" polegająca na chwilowym odizolowaniu dziecka, które się „niewłaściwie” zachowuje bądź złamało jakąś zasadę, od jego opiekunów. Nasza kultura wypracowała różne jego formy: od zamykania w łazience poprzez stanie w kącie do siadania na specjalnym krzesełku. Siadanie na krzesełku, zostawianie w łóżeczku bądź zaprowadzanie do osobnego pokoju są chyba najbardziej popularne.
Nazwa „time out” jest skrótem określenia „time out of positive reinforcement”, które to określenie weszło do języka naukowego w czasach rozkwitu behawioryzmu i badań nad zwierzętami. Oznacza ono: "czas bez pozytywnego wzmocnienia" – w tej sytuacji brak kontaktu z bliską osobą.
2. Czy warto stosować time out w wychowaniu?Nie warto. Jeśli nie wiemy, jak zareagować na zachowanie dziecka, to lepiej usiąść na rękach i poczekać niż stosować tę metodę. Czasem okazuje się, że poczekanie chwilę wystarcza, aby dziecko poradziło sobie ze swoimi emocjami albo przestało robić to, co robi. Nam też przydaje się ten czas. Możemy lepiej uporządkować własne odczucia, uspokoić się, zastanowić, co chcemy osiągnąć.
3. Czy time out to kara?Niektórzy dorośli twierdzą, że nie. Ale wszystkie dzieci wiedzą, że tak. Mało które dziecko poddaje mu się dobrowolnie, a chyba żadne nie robi tego chętnie i z radością. Jest to też bardzo niebezpieczny rodzaj kary, ponieważ jego skutki nie są tak widoczne i bezpośrednie jak w przypadku kary fizycznej. Co nie znaczy, że nie są dla dziecka równie lub bardziej dotkliwe. Dziecko często woli być uderzone niż pozbawione uwagi i akceptacji ze strony rodzica.
4. Czy time out pomaga dziecku radzić sobie z emocjami?Niestety nie. Ludzie są istotami społecznymi i z tego względu dzieci (ale i dorośli również) najlepiej radzą sobie z emocjami w towarzystwie wspierających ich osób dorosłych. Dziecko, które w trakcie przeżywania emocji jest oddzielone od rodzica wbrew swojej woli, może wybrać dwie różne strategie:
- albo stłumić swoje emocje,
- albo okazywać je jeszcze mocniej i gwałtowniej w celu zaspokojenia swojej potrzeby bycia dostrzeżonym.
Żadne z tych rozwiązań nie jest korzystne dla dziecka (ani dla jego rodzica tak naprawdę). W bliskim, bezpiecznym kontakcie z opiekunem dziecko ma szansę uczyć się samouspokajania, rozumieć swoje emocje, nazywać je… Uczy się też nazywać i wyrażać potrzeby, które za tymi emocjami stoją. Bliski kontakt daje też rodzicowi szansę na lepsze zrozumienie sposobu, w jaki daną trudną sytuację przeżyło dziecko i wspólne wypracowanie lepszego rozwiązania, które da dziecku szansę zadbania o własne potrzeby w sposób nieraniący innych.