Dzięki dziewczyny
do nanny- oj wpływa źle. Mam ciągle depreche i czuję, że jest coś ze mną nie tak;/
do rathri Kiedyś nie chciałam mieć dzieci, nie myślałam o konsekwencjach brania pigułek, a teraz czytam coraz więcej o tym, że pigułki wyłączają z działania jajniki i się martwię, że te długie starania to moja wina...
Ja mam zaburzenia cyklu genetyczne, brałam pigułki X lat, bo kiedyś była taka teoria, że one regulują cykl...g...prawda. Mając naście lat nawet usłyszałam, że mam zajść w ciążę, to wtedy mi się cykl wyreguluje..nie zastosowałam się do tych "cennych uwag" i słusznie, bo po ciąży nadal mam rozchwiany cykl. Normalnie to wylądało tak, że miesiączki raz na 60dni, jeden jajnik tylko sprawny hamowany długi czas przez hormony (które miały mi pomóc), drugi jajnik policystyczny. Odstawiłam pigułki, bo źle się czułam po nich. Nie brałam już od dwóch lat. Lekarka kręciła nosem na moje pytania o możliwość zajścia w ciążę, przygotowała sobie / nam "ścieżkę działania" (badania , leki itd.)...a ja zanim na nią weszłam, pożaliłam się mężowi, że nie mogę mieć dzieci, bo jestem chyba bezpłodna i tak mnie pocieszył, że po 2 tygodniach lekarka z niedowierzaniem patrzyła w monitor USG na echo zarodka ;) Tak jak dziewczyny piszą, wyluzujcie :] A tuż po "pocieszaniu" nie zaszkodzi potrzymać troszkę nóg w górze by dać szansę nasionkom na dłuższą wizytę - kuzynce to pomogło :)