Witam, dokładnie rok temu miałam zabieg łyżeczkowania macicy, po tym jak ok w 8 tygodniu ciąża obumarła, niestety uświadomiono mnie dopiero 2 tygodnie później ;/ Po zabiegu wróciłam do szpitala ze stanem podgorączkowym i bólami brzucha....przez 10 dni otrzymywałam silne antybiotyki, po tej akcji gin zlecił mi mnóstwo badań m.in. kazał sprawdzić nasienie faceta, toksoplazmozę, cytomegalię, chlamydię, wymazy, przeciwciała antykardiolipinowe, test combi, hormony, obecność przeciwciał ANA.....wszystkie wyniki wyszły prawidłowo, moje pytanie czy jest jeszcze szansa na dziecko czy coś jest ze mną nie tak? O jakich badaniach zapomnieliśmy? Czy któraś z was miała podobny problem?
Cóż ja starałam się ponad rok i nie wszystkie badania wychodziły mi ok., ponieważ wcześniej przez około 6 lat brałam hormony. Wspomniana wcześniej metoda NPR oraz porady ginekologów i endokrynologów spowodowały, że poziom mojego stresu z tego powodu urósł do etapu, którego nie mogłam wytrzymać. Na moje oko NPR działa tylko przy idealnym cyklu i zdrowiu, czego u mnie nigdy nie było. W efekcie, zrobiłam sobie urlop dosłownie i psychicznie również. Przestałam to analizować i począł się maluch wtedy, kiedy nie powinno to być możliwe (według terminu, śluzu itp.).
1001 pytań i odpowiedzi na kazdy temat. Jeżeli chcesz się dowiedzieć więcej zajrzyj tutaj.