2011.07.05 14:25
Przynajmniej raz w tygodniu staram się gdzieś wyjść. Z przyjaciółką do kina, do fryzjera, czy nawet na spacer, ale bez malucha. Taka nagroda po 7 dniach wytężonej pracy :) Poza tym usypiamy z mężem Zuzę na zmianę, więc co drugi wieczór mam wolny. Biorę wtedy gorącą kąpiel, czytam jakaś ciekawą powieść, słucham muzyki albo po prostu zaszywam się w fotelu z kubkiem zielonej herbaty. Jeśli tylko się da to wychodzę np. ze starszą córką na rower albo na basen. Odpręża mnie gotowanie, pieczenie ciast, praca w ogrodzie, ale bez małego potworka wrzeszczącego ,,Mama! Nie!", co jest ostatnio ulubionym zajęciem mojej córeczki. Kiedy sie poddaję, zostaję zaciągnieta do pokoju, żeby uczesać kucyka Pony. Taki juz niestety los mamy :) Ale wbrew pozorom wszystko da sie przeżyć, człowiek jest zadziwiająco wytrzymały.