Ja oficjalny dyslektyk, badany i leczony przez lata chciałabym prosić wszystkich, których dzieci wykazują problemy z pisaniem jak i językami obcymi o większą tolerancję i zrozumienie. Nie wszystko trzeba od razu nazywać chorobą i leczyć na siłę. Owszem mam ogromne problemy z pisaniem bezbłędnym i języka obcego pewnie nigdy nie nauczę się na zadowalającym poziomie, choć bym mogła gdybym poświęciła na to kilka razy więcej czasu i energii niż inni, którzy takich problemów nie mają. Mam za to talent matematyczny i analityczny i obecnie mam pracę, którą bardzo lubię i w której jestem dobra. Nie mówię żeby nie uczyć, najlepiej metodami „strawnymi” dla małych dyslektyków, ale bez paniki, że dziecko sobie nie poradzi, że będzie opóźnione. Proponuję rozwijać naturalne talenty, a nie blokować małego człowieka leczeniem dysleksji czy dyzortografi w imię wymagań społecznych.
1001 pytań i odpowiedzi na kazdy temat. Jeżeli chcesz się dowiedzieć więcej zajrzyj tutaj.