2011.07.07 14:14
To ja się pochwalę, że mam w domu skarb ;) Nie wierzyłam, że Mój Luby zacznie kiedykolwiek dostrzegać, że trzeba posprzątać. Sytuację zmieniła ciąża. Wytłumaczyłam mu, że dotychczas ja robiłam większość rzeczy (on pomagał, ale miałam wrażenie, że robi to "byle jak"; po czasie okazało się, że to była kwestia braku wprawy ;)), a teraz proporcje muszą się odwrócić, bo ja nie mam siły na sprzątanie i gotowanie, a do tego muszę trochę nadgonić z karierą naukową ;)
Kiedy W. zaczął niemal samodzielnie prowadzić dom, po kilku dniach zaproponował "proszę, myj po sobie kubek/odnoś do zlewu"... Porozmawialiśmy o tym, że to cholernie ciężka praca dla jednej osoby i ostatecznie ustaliliśmy podział obowiązków (np. on nie pierze, a ja nie myję naczyń).
Najbardziej cieszę się z tego, że sam dostrzega, że coś trzeba posprzątać, bo wcześniej tak nie było. Nawet kilka razy ja usłyszałam, że "lustra się tak nie myje" i on się tym zajmie ;D
W jeszcze jednej rzeczy doszliśmy do kompromisu: ja używam do czyszczenia środków ekologicznych i naturalnych, on nie chce gotować wywaru z orzechów lub używać sody/soli/octu, bo uważa to za czasochłonne. Dlatego kompletujemy ekologiczne detergenty, choć wcześniej uważałam to za zbędne...;)