2012.10.08 23:23
Jak już urodziłam (podobno źle, bo rodzi się szybciej i trzeba kroplówkę na przyspieszenie i blebleble, a ja nie chciałam)i przyjechałam do domu to po tygodniu przetaczania się różnych dziwnych ludzi przez mieszkanie usłyszałam, ze wszystko robię źle, a na pewno nie tak jak powinnam, mistrzostwo to była moja mama, która ciągle powtarzała, nie całuj, nie przytulaj, nie kołysz, nie noś a jak ją w końcu zapytałam czemu się czepia, to mi powiedziała, że z Tobą takich problemów nie było i zobacz jak wyrosłaś, tak wyrosłam i nie czuję z Tobą żadnego związku, więc przestań pierdzielić głupoty i wyjdź, wyszła, wróciła po roku i przeprosiła, więzi jak nie było, tak nie ma dalej, a od tamtego dnia minęło ponad 11 lat. Kołysałam, przytulałam, pieściłam, pierdziałam w brzuszek głaskałam po dupci jeszcze w zerówce, bo tak lubiła zasypiać, z łóżka wyprowadziłam w trzeciej klasie szkoły podstawowej, trochę to odchorowałyśmy obie, ale do dzisiaj o 5 rano przychodzi ciągnąc poduszkę, daje mi dziubka w policzek i szepce mamusiu posuń się. Posuwam, przytulam i w weekendy potrafimy tak sobie drzemać do południa :)