gregona
(postów: 309)
Użytkownik portalu
2011.01.02 15:20
Ja od początku nie wyobrażałam sobie stosowania metody bezpieluchowej i dlatego w ogóle nie brałam pod uwagę możliwości jej zastosowania. Poczytałam co nieco na temat tej metody i może akurat trafiłam na mało fortunne wypowiedzi, które mnie po prostu śmieszyły. Wydźwięk był taki, że nie miałabym nic innego robić tylko wpatrywać się nieustannie w dziecko i przewidywać, kiedy nastąpi defekacja tudzież opróżnienie pęcherza. Na pierwszy objaw tychże czynności miałabym na złamanie karku pędzić właśnie, gdzie...nocnik? Klozet? Wanna? czy kubeczek podstawić? Zastanawiało mnie też to,czy dziecko nie nabawi się jakiegoś urazu, bo gdybym ja chciała się wypróżnić, a na choćby maleńki sygnał, że to nastąpi ktoś miałby mnie brać na szybko ściągać ze mnie ubranie i pędzić gdzieś tam...wybaczcie, ale miałabym traumę. Więc wychowanie bezpieluchowe absolutnie mnie nie przekonuje. Za to trening nocnikowy rozpoczęliśmy jak tylko syn zaczął sam siedzieć. Nie wyobrażam sobie by czekać do 3 lat, aż dziecko samo się nauczy, bo to zależy od nas rodziców, to my je uczymy, pokazujemy. Dlatego od ok.6 miesiąca życia ktokolwiek był z synem sadzał go na nocnik. I od samego początku nie było problemów, chętnie siedział choć nie zawsze się wypróżniał. Teraz woła sam na nocnik.Z radością wstaje z nocnika i demonstruje swoje "dzieło" za każdym razem, gdy coś zrobi :) Później komisyjnie robimy temu "papa" spłukując w toalecie. Czasami zdarzają mu się wpadki, ale nie krzyczymy, tłumaczymy, że nic się nie stało. Nikt nie jest doskonały, a on ma dopiero 17 miesięcy.
Ostatnia zmiana: 2011.01.02 15:22