Mnie coraz bardziej zasmuca, że już dwa z ,,moich" sklepów, w których zawsze mogłam kupić naturalne produkty dla córeczki, przerzuciły się na rzeczy popularne. Wszędzie słychać to samo: że to się nie opłaca, że na tym się nie da zarobić. Przykre. Zwłaszcza, że ludzie potrafią patrzyć na człowieka jak na dziwadło, jeśli ma swoje zdanie na temat zupek w słoiczkach, mleka modyfikowanego i pampersów. Czasem się zastanawiam, w jakim kraju my żyjemy...
Mnie coraz bardziej zasmuca, że już dwa z ,,moich" sklepów, w których zawsze mogłam kupić naturalne produkty dla córeczki, przerzuciły się na rzeczy popularne. Wszędzie słychać to samo: że to się nie opłaca, że na tym się nie da zarobić. Przykre. Zwłaszcza, że ludzie potrafią patrzyć na człowieka jak na dziwadło, jeśli ma swoje zdanie na temat zupek w słoiczkach, mleka modyfikowanego i pampersów. Czasem się zastanawiam, w jakim kraju my żyjemy...
wydaje mi się, że żyjemy w całkiem przecietnym kraju;) Jest jakiś kraj, w którym większość obywateli kupuje produkty eko?
Szczerze powiem, że płacenie pieniędzy przez państwo na dzieci (ot, tak - nie w jakichś szczególnych przypadkach) budzi mój ogromny sprzeciw. Wg mnie to nie polityka prorodzinna tylko wręcz zachęcanie do patologii - jestem w stanie sobie wyobrazić takie rodziny, które "natrzaskają" kupę dzieci, żeby móc nie pracować i żyć z tego, co da im państwo, na dzieci. A dzieci guzik z tego będą miały....
Ależ ja wiem, że takie rzeczy się dzieją - w lecie spędzałam mnóstwo czasu w piaskownicy i się nasłuchałam, jak dobrze się w życiu ustawić. Dlatego mam takiego nerwa, jak słyszę o rozdawaniu pieniędzy. A jeszcze większego mam wnerwa, bo wiem, że pomoc często nie trafia do tych, którzy tej pomocy naprawdę potrzebują.I to jest przykre...:/
1001 pytań i odpowiedzi na kazdy temat. Jeżeli chcesz się dowiedzieć więcej zajrzyj tutaj.