Ponieważ mam chwilę wolnego czasu, wreszcie mam czas na moje przemyślenia. Otóż tuż przed porodem miałam okazję przeczytać książkę o minimaliźmie Babauta, która mnie zaintrygowała. Do tej pory myślałam, że minimalista to osoba, która kupuje mało i jak najtańsze przedmioty. Wyznacznikiem jest ich cena. Po lekturze uświadomiłam sobie, że cały czas myliłam to pojęcie z frugalizmem. Otóż minimalista stawia na ilość i jakość. Sensem minimalizmu jest uwolnienie się od tego sztucznie wytworzonego dążenia do posiadania, uzyskanie większej kontroli nad sobą, a także swoiste „wrzucenie na luz”, spowolnienie tempa codzienności, więcej odpoczynku… Wg tej drugiej definicji uważam, że jestem bliska zostania minimalistką. A wy?