Artykulow na temat chodzikow mamy zatrzesienie, ale wypowiadaja sie glownie osoby, ktore abo uzywaly chodzika i nic sie nie stalo, albo te, ktore uwazaja, ze chodzik to samo zlo, ale wiedza to tylko z teorii.
Ja sama jestem przykladem chodzikowanego dziecka, urodzilam sie z obustronna dysplazja stawow biodrowych, pierwszy rok zycia spedzilam w poduszce Frejka, potem nie siadalam ani nie chodzilam, wiec pomyslowa babcia wsadzila mnie w chodzik, co znacznie poglebilo wade. Przez cala podstawowke bylam poddawana rehabilitacji, nosilam wkladki i specjalne buty, wyobrazcie sobie te docinki w szkole grube dziecko w ortopedycznych butach.
Do dzisiaj odczuwam tego skutki, mam bole kregoslupa, bioder, krzywo chodze i mam krzywe nogi:(
Moje dziecko mialo podejrzenie dysplazji prawego bioderka, skorygowalismy cwiczeniami i chusta, o tym pisalam w innym watku.
Twierdzenie, moje dziecko siedzialo w chodziku i nic sie nie stalo jest jak najbardziwj bledne, bo skutki tego mozna zaobserwowac niekiedy po kilku lub kilkunastu latach.
Pytanie do mam, ktore chodzika nie uznaja, jakie byly reakcje ze strony innych czlonkow rodziny? Ja raczej nie uslyszalam nic przykrego wprost, ale caly czas musze wysluchiwac piesni pochwalnych dla "madrej i zaradnej'' szwagierki, ktora dziecku zycia nie utrudnia, tylko wklada w chodzik, a malenstwo tak pieknie biega po mieszkaniu.
http://www.babyboom.pl/niemowleta/zdrowie/dysplazja.html
http://www.osesek.pl/zdrowie-i-pielegnacja-dziecka/pielegnacja-dziecka/1135-chodzik-czy-na-pewno-jest-niezbedny.html