Sklepiki szkolne istnieją już jakiś czas i jeszcze parę lat temu nikt nie zaprzątał sobie głowy tym co można w nich kupić. A co można kupić w każdym przeciętnym sklepiku wiadomo: chrupki, czekoladki, cukierki, lizaki, napoje gazowane czyli generalnie to co nie zdrowe. Dzieci wydają swoje kieszonkowe na słodycze za przyzwoleniem swoich rodziców lub bez. Bo co mają zrobić rodzice, którzy nie zgadzają się na istnienie takich sklepików?Mogą nie dawać dzieciom pięniędzy do szkoły, albo zabronić im kupowania tych wszystkich "frykasów". Niemniej jednak znając dzieci nie trudno się domyślić, że znajdą sposób żeby jednak coś sobie w sklepiku szkolnym kupić ( a to babcia da parę złotych, kolega poczęstuje itd). Nie ma co się łudzić. Mimo wszystko nie trzeba wiele by coś zmienić. Może ktoś z Państwa spróbował zmienić sklepik szkolny na eko-sklepik?Zamiast tych wsztystkich kolorowych napojów sok marchewkowy?To byłoby coś. Niestety nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego , że to co je dziecko może wpływać na jego zachowanie. Czasami słyszy się rozmowy rodziców "ale to moje dziecko rozbrykane, niegrzeczne, nie usiedzi minuty w miejscu" A jedną z przyczyn właśnie nadpobudliwości jest zła dieta ( konserwanty, barwniki doddawane do słodyczy). Może dobrym sposobem byłoby przygotowanie drugiego śniadania dla dzieci w jakiejś atrakcyjnej formie. Na rynku dostępnych jest dużo fajnych gadżetów: foremki do kanapek w różnych kształtach, papier śniadaniowy, z którego po zjedzeniu kanapki można zrobić samolot. Myslę, że po zjedzeniu pełnowartościowego drugiego śniadania podanego w ciekawej formie dziecko nie będzie miało ochoty kupować niczego w sklepiku.